Wizyta Maćka była oczywiście inspiracją do przygotowania tego zestawienia. Przez 7 dni udało mi się przejechać niemal 800km (jemu ponad 1000) po okolicznych ścieżkach, starając się wybierać te najbardziej atrakcyjne. Poziom unikalności poszczególnych tras był również dość wysoki. Powtarzały się w zasadzie tylko elementy dojazdowe w najbliższej okolicy miasta.
Rzeszów położony jest na granicy równin i pagórków. Wjeżdżając do miasta od północy, nic nie zdradza możliwości zaduszenia tej nogi przewyższeniami. Generalnie wszystko co znajduje się na północ od miasta to nudy a wszystko co znajduje się na południe – superek. Od reguły oczywiście mamy wyjątki ale nie będziemy się na nich skupiać. W najbliższych okolicach miasta można znaleźć pojedyncze podjazdy do około 200m przewyższenia. Im dalej na południe, liczba ta może rosnąć, aczkolwiek raczej w niewielkim stopniu. Startując z Rzeszowa bez problemu można zrobić pętlę 60km i ponad 1000m pionu. Dominują tu tereny zielone – lasy i łąki. Aglomeracja jest niewielka toteż łatwo jest szybko wyjechać z miasta i cieszyć się spokojem i bardzo niskim natężeniem ruchu samochodowego. Mnogość wąskich dróżek między polami i oddalonymi od siebie gospodarstwami daje dużą swobodę w tworzeniu przeróżnych pętli. Bardzo dobra jakość asfaltów uprzyjemnia jazdę.
Do wyboru mamy kilka obszarów, które dorobiły się już swoich własnych, charakterystycznych nazw. Lubimy tu nazywać miejsca i segmenty w dość osobliwy sposób. Ułatwia to porozumienie w kwestii celu jazdy i ogólną orientację w terenie, np. mówiąc, że jedziemy na zapach gnojówki sołtysa albo, że wracamy Caubergiem – od razu wiadomo o co chodzi, prawda? Da się u nas znaleźć dużo odniesień do legendarnych kolarskich miejsc. Są transzeje, są przeróżne bergi, muury, cimy, sality i niejedno passo. Polecam przestudiowanie okolicznych segmentów na Stravie. Do tego mamy m.in. Podkarpacką Toskanię i Ardeny a także takie perełki jak Kanion Wisłoka i czy góry nazywane na cześć lokalnych herosów – odkrywców, którzy pierwszy raz znaleźli położony na nich asfalt.
Wróćmy jednak do meritum. Jeżeli chcecie się dowiedzieć jak jest w okolicach Rzeszowa, z punktu widzenia kogoś, kto był u nas pierwszy raz a jeździł już na rowerze tu i tam – polecam wpis Maćka. Ja nie byłbym obiektywny. Skupiam się zatem na tym, na czym znam się raczej dobrze – podpowiem Wam gdzie się wybrać, jak już się tu znajdziecie.
Tylko Tarnawka w moim sercu. To hasło od zeszłego roku stało się dość popularne. Jest to destynacja, o którą zahacza moja standardowa runda – czyli trasa, którą jadę, kiedy mam około 2-2,5h i nie mam ochoty specjalnie myśleć gdzie się wybrać. Nie oznacza to oczywiście, że miejsce jest banalne. Wręcz przeciwnie. Jadąc ode mnie z domu zdarzało mi się minąć na tej trasie tylko 2 samochody. Startując z samego Rzeszowa pewnie będzie ich więcej ale tak czy inaczej trasa jest super. Prowadzi w dużej mierze przez tereny zalesione. Naszpikowana jest podjazdami ale pozwala również na modyfikacje i np. szybki powrót do domu po płaskim. W swoim przebiegu ma kilka kultowych segmentów a nawet może zahaczać o naszą (rzeszowską kolarską) ulubioną kawiarnie pozamiejską. Co ciekawe, Tarnawką jest nazywany odcinek leśny, który nawet nie leży w Tarnawce. Mimo wszystko, tak się już utarło i tak pewnie pozostanie.
Trasa prowadząca przez kultowe miejsca. Bez wątpienia jedna z najbardziej scenicznych tras startujących z Rzeszowa. Prowadzi przez Zimny Dział, widokową grań między Krzemienną a Sokolim Grzbietem (rez. Prządki), słynny Telegraf z równie słynną bellavistą (ładny widok – Beskid niski, Bieszczady), Ruiny zamku w Odrzykoniu (Fredro, Zemsta – te klimaty) oraz Browar Rzemieślniczy w Wojkówce (doskonałe i kultowe już wśród rzeszowskich kolarzy miejsce na przerwę). Do tego po drodze kilka fajnych podjazdów, ze 2 muury, dużo zieleni i ładnych widoków. Ruch samochodowy oczywiście standardowo – znikomy.
Jeżeli się chcesz zajechać – nie odjeżdżaj daleko od miasta. Przejedź się w okolice Lubeni. Znajdziesz tam najlepsze ściany w okolicy. Można je dowolnie łączyć w pętle. Powyżej podlinkowana jest wersja ultimate, zaliczająca większość z nich. Pokonasz na niej zarówno te najbardziej znane – Tropienie węża czy ścianę prawdy, jak i mniej znane takie jak np Baryczka.
Toskanią nazywana jest okolica gminy Wiśniowa czyli tereny położone na północny zachód od Strzyżowa. Charakteryzują się one mniejszym zalesieniem, rozległymi terenami uprawnymi i otwartą przestrzenią. Pagórki i prowadzące przez nie wąskie, kręte dróżki przypominają odrobinę te toskańskie (choć są o niebo lepszej jakości). Nie wiem kto tą Toskanię wymyślił, ale przyjęło się całkiem fajnie a ja ostatnimi czasy bardzo polubiłem tam jeździć.
Zahaczamy o pogórze Dynowskie. Piękne miejsce z pięknymi widokami. To tu zaczyna się totalna dzicz. To tu można już spotkać niedźwiedzie. Tutaj też jest Dolina Sanu czyli promy i wiszące kładki. Jeżeli ktoś ma ochotę na szybką setkę po górkach to jest do świetna opcja bo do Dynowa da się bardzo szybko przelecieć na rowerze, później czeka nas ów wspomniany odcinek w dziczy a później wracając jedziemy praktycznie cały czas grzbietem, nieuczęszczaną drogą z ładnymi widokami. Polecam.
Coś dla fanów serpentyn. Są one ewenementem na skalę podkarpacką bo nigdzie indziej nikt nie wpadł na to żeby niespełna 100m przewyższenia pokonać serpentynami. Podejrzewam, że gdyby poprowadzić tam prostą jak drut drogę na szczyt, nie byłaby ona nawet w top20 najstromszych w okolicy. Może nie jest to temat spektakularny a i sam podjazd w Izdebkach nie jest największym trójkątem na profilu przewyższenia ale niewątpliwie to miejsce ma swój urok. Sam dojazd i powrót z Izdebek prowadzi przez typowe dla okolic Rzeszowa pagórki, gdzie można delektować się tym co zawsze – zerowym ruchem samochodowym i gładkimi asfaltami. Serpentyny w izdebkach goszczą m.in. imprezy driftowe, longboardowe i motocyklowe.
Wersja Hard (start z Rzeszowa)
Wersja Soft (start z Dynowa)
To jest esencja kolarstwa podkarpackiego w czystej postaci. Konkurować z tą trasą może tylko Beskid Niski, aczkolwiek, wg mnie i tak z nią przegra. Dzicz, jakość dróg, pustki, widoki. Wszystko max co możemy Wam zaoferować. O podobnym wariancie tej trasy był już z resztą wpis w 2015r.: Podkarpackie – Przestrzeń otwarta. Wisienką na torcie jest Szybowisko w Bezmiechowej i Serpentyny Przełęczy Przysłup w m. Wujskie / Tyrawa Wołoska.
Poniżej wklejam jeszcze kilka naszych typowych pętli, które warto przejechać będąc z rowerem w Rzeszowie. Do wyboru do koloru. Każdy znajdzie coś dla siebie i dopasuje do czasu którym dysponuje.
Powyższe zestawienie nie przedstawia ani najtrudniejszych ani najładniejszych segmentów. Są to po prostu segmenty, które zna każdy. Część z nich zdominowana jest przez prosów, bo wystąpiły na trasie TdP lub Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków.
To zestawienie z kolei może pomóc wam w zaplanowaniu barokowej (barok charakteryzuje się przepychem – przyp. red.) przejażdżki. Nie sugerujcie się średnim nachyleniem całych segmentów. Ścianki zazwyczaj są krótsze niż cała górka i w zasadzie większość z tych powyższych przekracza chwilowo 20%.
Prawa autorskie zastrzeżone
53x11.pl - BLOG KOLARSKI | Stworzył i prowadzi Michał Masłowski | Wdrożenie: Strony i sklepy internetowe WordPress Rzeszów